prof. Jarosław Reguła

prof. Jarosław Reguła

4.5/5 - (4 votes)

Honorowa Nagroda Zaufania Złoty OTIS 2018 za dorobek naukowo-dydaktyczny

Rozmowa z prof. Jarosławem Regułą, kierownikiem Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego i Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie oraz konsultantem krajowym w dziedzinie gastroenterologii.

Co Pan uważa za swój największy sukces, jeżeli chodzi o pracę zawodową?

Największym osiągnięciem – nie tylko moim, ale też całego zespołu oraz poprzedniego kierownika kliniki prof. Eugeniusza Butruka – jest uruchomienie programu badań przesiewowych w kierunku raka jelita grubego, koordynowanie tego programu, utworzenie w Polsce około 100 ośrodków realizujących program badań przesiewowych za pomocą kolonoskopii. Niezwykle ważny jest nacisk na jakość wykonywanych badań przesiewowych i samej kolonoskopii.

Jakość kolonoskopii można zmierzyć za pomocą parametru ADR (Adenoma Detection Rate). Ten wskaźnik jakości wykonywanych badań jest obowiązkowy, monitorowany i musi być spełniany przez ośrodki realizujące program. Wprowadzenie tego wskaźnika do badań to polskie osiągnięcie, Polska jest z tego znana i dumna. Jako pierwsi walidowaliśmy wskaźnik ADR. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu skriningu, wysokiej jakości danych ze skriningu, centralnej bazy danych z całej Polski.

Rak jelita grubego jest jednym z najczęstszych nowotworów, zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, któremu można zapobiec bardzo skutecznie dzięki wykonywaniu kolonoskopii. Dzięki niej można usunąć gruczolaki i uniknąć zachorowania na nowotwór albo zacząć go leczyć we wczesnym stadium. Dzięki wykonywaniu przesiewowo kolonoskopii nie doszło do rozwoju raka u około 10 tysięcy osób.

W ciągu ilu lat?

Od momentu rozpoczęcia całego programu, czyli od roku 2000. Na początku liczba wykonywanych kolonoskopii nie była duża – około 3-4 tysięcy rocznie. Ale w ciągu 2017 r. wykonaliśmy już ponad 100 tysięcy badań przesiewowych, więc liczba uratowanych osób ciągle się zwiększa.

Wykonywanie badań przesiewowych pozwala znacznie zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka jelita grubego oraz znacznie zmniejsza ryzyko zgonu. Naszym ogromnym sukcesem jest to, że udało się wprowadzić program w Polsce, trwa on już 18. rok, mamy wiele ośrodków dobrej jakości, a polscy lekarze kolonoskopiści są jednymi z najlepszych na świecie. Wykonywaliśmy takie porównania z lekarzami endoskopistami w Szwecji, Norwegii i w Holandii. Polacy na ich tle wypadli bardzo dobrze. To jest olbrzymi sukces – oczywiście nie tylko mój, ale całego zespołu.

Drugim moim sukcesem jest to, że w kierowanej przeze mnie klinice mamy wspaniały zespół, w tym wiele osób młodych, pracowitych, ze znakomitymi pomysłami i sukcesami. To bardzo dobrze rokuje na przyszłość. To takie budowanie pozytywnych wartości, które – mam nadzieję – pozostaną na zawsze.

Wracając do kolonoskopii… Powiedział Pan, że w tej chwili wykonuje się 100 tysięcy badań przesiewowych rocznie. A ile powinno być wykonywanych?

Moglibyśmy wykonywać 150-160 tysięcy kolonoskopii rocznie, ale niestety nie ma na to takich funduszy. Wprawdzie one stale się zwiększają, z roku na rok Ministerstwo Zdrowia przeznacza coraz więcej pieniędzy na wykonywanie kolonoskopii, dodatkowo mamy jeszcze fundusze z Europejskiego Funduszu Społecznego, który finansuje ośrodki badań przesiewowych w miejscach tzw. białych plam, gdzie dotychczas badania nie były wykonywane.

20 lat temu Polska była na szarym końcu Europy, jeżeli chodzi o wyniki leczenia raka jelita grubego. 5-letnie przeżycia były na poziomie poniżej 25 proc. Aktualnie doszliśmy już prawie do 50 proc. przeżyć 5-letnich. Na poprawę wyników złożyło się upowszechnienie kolonoskopii jako badania przesiewowego i diagnostycznego, poprawa jakości jej wykonywania. Brakuje nam jeszcze ok. 10 proc. do wskaźnika, który jest np. w Holandii czy krajach skandynawskich, gdzie odsetek 5-letnich przeżyć wynosi ponad 60 proc. 5-letnie przeżycia zależą oczywiście od stopnia zaawansowania nowotworu, im więc więcej będzie nowotworów rozpoznawanych we wczesnej fazie, tym lepsze będą 5-letnie przeżycia.

W Holandii raka jelita grubego wykrywa się wcześniej. Czy jest inny powód, że tam wyniki leczenia są lepsze niż w Polsce?

Na wyniki leczenia składa się wiele czynników – jakość ochrony zdrowia, jakość leczenia, dostęp do metod diagnostycznych i leczniczych, świadomość społeczeństwa, niezwlekanie ze zgłaszaniem się do lekarza, gdy pojawią się niepokojące objawy.

Kolonoskopia nadal jest uważana za badanie nieprzyjemne. Czy nie można jej zastąpić prostszym dla pacjenta badaniem?

W raku jelita grubego wszystkie znane metody badań przesiewowych są kosztowo efektywne i skuteczne. Możliwych jest kilka rodzajów badań przesiewowych. To np. badania stolca w kierunku krwi utajonej – mamy klasyczny test gwajakolowy, znany od kilkudziesięciu lat, oraz znany od niedawna test immunochemiczny – jest też sigmoidoskopia, kolonoskopia. Wszystkie te badania są kosztowo efektywne, wybór metody zależy od wielu czynników, m.in. od możliwości w poszczególnych krajach i regionach. W Europie jest zasada, że w danym kraju wybiera się jedną metodę badań przesiewowych. Departamenty zdrowia publicznego decydują, która będzie stosowana. Na przykład we Francji, Finlandii główną metodą badań przesiewowych są badania krwi utajonej w stolcu, w Niemczech kolonoskopia, w Wielkiej Brytanii – badanie stolca, a także sigmoidoskopia. Zalecenia europejskie są takie, że każdy kraj czy region wybiera metodę, która dla niego jest optymalna, w zależności od świadomości społeczeństwa, możliwości organizacyjnych.

Jedną z zalet kolonoskopii jest fakt, że jest to badanie jednostopniowe, to znaczy: wykonuje się je raz na 10 lat, a czasem nawet raz w życiu. W krajach lepiej zorganizowanych, gdzie społeczeństwo lepiej współpracuje z pracownikami ochrony zdrowia, można było wprowadzić badanie kału na krew utajoną. Problem polega na tym, że to badanie trzeba powtarzać co dwa lata, czyli cała populacja powyżej 55. roku życia musi co dwa lata wykonywać badanie na krew utajoną, a w przypadku dodatniego testu mieć wykonaną kolonoskopię. Jeśli natomiast decydujemy się na kolonoskopię jako badanie przesiewowe, to w ciągu 10 lat wystarczy mieć ją wykonaną raz. A we Francji w tym okresie trzeba wysłać pięciokrotnie testy, zaś osobom, które nie wykonały badań, wysyłać test jeszcze raz. Dodatni wynik wymaga wykonania kolonoskopii. Koszty organizacyjne są porównywalne z wykonaniem przesiewowo tego właśnie badania.

Dla Polski, która niestety nie jest krajem dobrze zorganizowanym pod względem ochrony zdrowia, optymalnym rozwiązaniem jest wykonywanie przesiewowo kolonoskopii. Ważne, żeby ludzie przychodzili na badania.

Wspomniał Pan, że za drugi sukces zawodowy uważa Pan młodych ludzi pracującychw klinice.

Tak, to świetny zespół, osoby mądre, bardzo zdolne, bardzo aktywne. Realizują swoje pasje, pomysły, publikują prace naukowe, zajmują się edukacją i organizacją badań przesiewowych, a także innych związanych z gastroenterologią.

Jak udało się Panu taki zespół zbudować? Mówi się, że lekarze chcą wyjeżdżać z Polski. Nie chodzi tylko o finanse, ale też o to, że nie widzą szans rozwoju…

Jak wspomniałem, to nie tylko moja zasługa. Klinika działa od wielu lat, poprzedni kierownik, prof. Eugeniusz Butruk, miał dużą charyzmę organizacyjną, był inicjatorem wielu pomysłów. Ja właściwie kontynuuję jego działania, staram się to robić jak najlepiej, pamiętając, że warto w życiu robić coś wartościowego, pożytecznego dla innych.

Pełni Pan też funkcję konsultanta krajowego w dziedzinie gastroenterologii. Co Pan chciałby zmienić, jeśli chodzi o tę dziedzinę?

Postrzeganie gastroenterologii jako specjalności nie jest optymalne. Społeczeństwo, ale także lekarze, widzą ją poprzez pryzmat choroby wrzodowej, bólów brzucha, wzdęć, może ultrasonografii, endoskopii… Tymczasem gastroenterologia stała się bardzo nowoczesną dziedziną, w której istnieją innowacyjne i zaawansowane metody leczenia, także biologicznego, oraz diagnostyki. Możemy leczyć wcześnie wykryte nowotwory, możemy pobierać materiał do badań właściwie z dowolnych przestrzeni przez ścianę przewodu pokarmowego: wprowadzamy endoskop do żołądka i przez jego ścianę nakłuwamy różne narządy znajdujące się w pobliżu. Możemy otrzymywać bardzo dobrej jakości obrazy pozwalające na diagnostykę i różnicowanie chorób. Podobnie bardzo dobrze rozwija się leczenie hepatologiczne, czyli chorób wątroby. Gastroenterologia to bardzo nowoczesna i szybko rozwijająca się dziedzina, niestety niedoceniana. Te najbardziej nowoczesne metody leczenia i diagnostyki nie są dobrze wycenione przez NFZ albo w ogóle nie istnieją w katalogu świadczeń.

Spory problem mamy z pacjentami z chorobami zapalnymi jelit, czyli z colitis ulcerosa (wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego), oraz z chorobą Leśniowskiego-Crohna. To bardzo często ludzie młodzi, w sile wieku, między 20. a 50. rokiem życia, którzy mają bardzo poważne objawy: biegunkę, niedokrwistość, ropnie w jamie brzusznej, przetoki, co powoduje konieczność operacji, usuwania części albo całego jelita. Dla tych pacjentów mamy powiększający się dostęp do nowoczesnych leków, jednak ciągle jest on niewystarczający, a przepisy zezwalające na stosowanie leków biologicznych są niespójne. Przykładem jest choroba Leśniowskiego-Crohna, która jest chorobą na całe życie. Leczenie jest trudne, zdarza się, że konieczne jest stosowanie preparatów biologicznych. Bywają sytuacje, że pacjenci bardzo dobrze czują się na leczeniu biologicznym i wchodzą w remisję choroby. Powinni mieć kontynuowane leczenie jak najdłużej, dopóki to przynosi efekty. Tymczasem zapisy programów lekowych są takie, że pacjenci po dwóch latach stosowania leków biologicznych muszą przerwać terapię (jeszcze niedawno było to konieczne już po roku). Podobnie pacjenci z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego – po roku leczenia muszą je przerwać i mogą ponownie do niego wrócić dopiero w przypadku poważnego zaostrzenia. Po co jednak choremu znów fundować nawrót choroby? Zwłaszcza że leczenie po nawrocie jest trudne i nie zawsze skuteczne.

Twórcom programów lekowych trudno zrozumieć, że leki biologiczne są najbardziej przydatne osobom, którym ich stosowanie pomaga. Powinny je nadal dostawać. Ja rozumiem, że nie ma pieniędzy, że to drogie leczenie, ale powinny znaleźć się mechanizmy, które pozwoliłyby tym najbardziej potrzebującym młodym ludziom w sile wieku kontynuować leczenie.

Co chciałby Pan zmienić w gastroenterologii?

Chciałbym poprawić wyceny procedur, zmienić zapisy programów lekowych, a szerzej – sytuację w ochronie zdrowia. O tym, jak się u nas leczy, decyduje NFZ, a nie lekarz. Decyzje są podyktowane względami finansowymi. Ponieważ wyceny są za niskie, niedoszacowane, to także szpitale, które decydują się na trudne opcje leczenia, generują coraz większe straty. Im więcej trudnych przypadków leczy szpital, tym ma większe straty. To absurdalne. Oczywiście są procedury lepiej wyceniane, ale nie można wybierać procedur bardziej opłacalnych. Trzeba leczyć chorych. Dopóki nie będzie w Polsce więcej pieniędzy na ochronę zdrowia, to sytuacja się nie zmieni.

Chciałby Pan dokonać zmian w wycenach i programach lekowych, by były bardziej nastawione na pacjenta?

Tak, żeby można było leczyć pacjentów zgodnie z tym, co jest dla nich optymalne. Złe wyceny powodują, że w szpitalach leczymy pacjentów, którzy mogliby być leczeni ambulatoryjnie.

Co Pan lubi poza pracą? Znajduje Pan czas na własne pasje?

Nie mam go za dużo, ale staram się czytać książki (lubię kryminały, książki akcji), uprawiam sporty – można powiedzieć stosowne do wieku, jak narty, rower, latem trochę pływania. Poza tym mam trzy córki i czwórkę wspaniałych wnucząt, które też umilają mi wolny czas.

Jest Pan zadowolony, że wybrał Pan ten zawód i tę specjalizację? Powtórzyłby Pan dziś swój wybór?

Myślę, że tak. Nie widzę się w innym zawodzie i w innej specjalizacji. Oczywiście miałem wcześniej inne zainteresowania. Kiedyś chciałem zostać pilotem, astronomem, bardzo interesowała mnie fizyka. Wybrałem jednak medycynę i nie żałuję. A jeżeli chodzi o gastroenterologię, to był przypadek. Gdy skończyłem studia, w CMKP był konkurs na studia doktoranckie, a miejsca były właściwie w dwóch dziedzinach – gastroenterologii lub endokrynologii. Wybrałem gastroenterologię. Trafiłem do kliniki prof. Butruka. I to był początek, najpierw nauka, nauka; potem chęć realizacji coraz większych celów i zamierzeń, a teraz to praca, praca.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz